Samo słowo Mikołajki już brzmi jak coś mniejszego, lżejszego – od Świętego Mikołaja, tylko w wersji “mini”. I chyba dlatego tak bardzo je lubimy. To jeszcze nie święta, ale już ich przedsmak. Pierwszy krok grudnia. Mały promyk, który zapala się zanim na dobre włączymy świąteczne światła.
W Polsce potrafimy celebrować drobne rzeczy. Mikołajki to nie konkurs na najdroższy prezent ani spektakularne wydarzenie. To gest. Uśmiech. Wspomnienie z dzieciństwa. Mandarynka. Liścik. Czekoladka pod poduszką. Drobna rzecz, która nagle ma znaczenie – bo pokazuje, że ktoś o nas pamięta.
Życie czasem bywa wymagające. Dlatego właśnie takie chwile są potrzebne. Małe iskry, dzięki którym grudzień nie zaczyna się od zimna, tylko od uśmiechu. Nie trzeba wiele – czasem wystarczy coś, co zostawi się komuś na biurku w pracy, wsunie do kieszeni płaszcza albo ukryje w zwykłej skarpecie. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o myśl.
W szkołach pojawia się losowanie imion. W pracy – mała wersja „secret Santa”. W domu – spontaniczne schowki pod poduszką. Nie ma reguł ani narzuconego scenariusza. Mikołajki są tak piękne właśnie dlatego, że żyją między ludźmi, że powstają w relacjach. Nie potrzebują sceny. Potrzebują tylko kogoś, kto chce zrobić coś miłego.
I chyba to jest najważniejsze – ten dzień przypomina, że w codzienności wciąż jest miejsce na radość. Na pomysłowość. Na małe symbole troski. Na słońce, które pojawia się nawet w zimowy, pochmurny poranek.
Niech tegoroczne Mikołajki będą dla kogoś małym zaskoczeniem.
Może przyniosą pierwszy uśmiech dnia. A może staną się wspomnieniem, do którego kiedyś miło będzie wrócić.
Co Ty w tym roku schowasz pod poduszką?
Masz już pomysł na ten mały gest?